Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
sobota, 6 grudnia 2025 15:42
Przeczytaj!
Reklama

Wspólna odpowiedzialność i wspólny problem

Rozmowa z Olą Synowiec i Anną Włodarczyk z Fundacji Go’n’Act na temat trwającego od września i właśnie dobiegającego końca projektu „Zdrowa sieć – młodzi na rzecz higieny cyfrowej”, realizowanego na terenie gminy Kozienice, a poświęconego tytułowej kwestii bardzo aktualnej, wręcz palącej. Czyli o tym, jak w erze cyfrowej żyć po ludzku i korzystać z internetu z pożytkiem, unikając pułapek zastawianych na nas przez tych, którzy monetyzują nasze słabości.
Wspólna odpowiedzialność i wspólny problem

Tygodnik OKO: Projekt zaczęłyście we wrześniu, finał za kilka dni, a dziś pojawiły się na mieście plakaty „Zdrowa sieć – higiena cyfrowa dla Twojej rodziny” zawierające wskazówki przygotowane przez Was w ramach projektu wspólnie z… no właśnie: nie beneficjentami tylko faktycznymi współuczestnikami projektu! Na Waszej stronie (goandact.org) piszecie, że Waszą misją jest wspieranie edukacji i sprawczości młodego pokolenia. Bardzo mocno włączacie młodzież w to, co robicie. Ona nie siedzi, pełniąc statycznie rolę adresata działań, tylko działa z Wami!

Ola Synowiec: Bardzo się cieszymy, że to wybrzmiało i że właśnie takie jest pierwsze twoje pytanie! Super, że to widać, bo tak, we wszystkich działaniach, które realizujemy, staramy się nie robić tego dla młodzieży, ale z młodzieżą. Bardzo bliska jest nam metoda youth worku, czyli działań, które traktują młodzież podmiotowo i przede wszystkim sprawczo.

Anna Włodarczyk: Oddajemy sprawczość w ręce młodych. My tylko moderujemy i strukturalizujemy ich pracę. 

Ola: Myślę, że jeśli chodzi o profilaktykę nadużywania urządzeń ekranowych, to jest to nawet skuteczniejsze, niż taka forma czysto podawcza. Jeśli zasady świadomego korzystania z telefonów wypracowujemy wspólnie z nimi, młodzi traktują je jako umowę, a nie zakaz, uczą się odpowiedzialności, a nie tylko posłuszeństwa, a także rozumieją sens, a nie tylko konsekwencje. Dzięki temu młodzież czuje się współautorem tego, co robimy i wspólnie wypracowujemy.

Anna: Mamy też poczucie, że dotknęłyśmy tematu trudnego. Robi się teraz o tym głośno i gorąco, bo wiadomo: dzieciaki nadużywają internetu. I teraz… jak dotknąć takiego tematu tak, żebyśmy znowu nie byli gadającymi głowami, kolejnymi dorosłymi, którzy przychodzą i dyktują młodym, jak mają żyć? Tak więc trochę zaryzykowałyśmy, decydując, że zaprosimy młodych i powiemy im: Ej, a dobrze Wam z internetem? Bo jeśli nie do końca, to może jakoś razem popracujemy, jak to zrobić, żeby Wam było dobrze, a i nam, dorosłym, też?”

Kluczem do tej współpracy było chyba właśnie to, że my jako dorośli też się przyznajemy, że mamy problem, że zostaliśmy wszyscy ugotowani, jak ta modelowa żaba, na takiej zasadzie, że powoli, powoli ta technologia wchodziła, coraz więcej z niej korzystaliśmy, aż nagle się obudziliśmy i sami już nie wiemy, czy nam się podoba, że tyle jest jej w naszym życiu.

Tygodnik OKO: Ułóżmy może po kolei, co się dotychczas wydarzyło.

Ola: Zaczęłyśmy rzeczywiście od gadającej głowy, ale takiej fajnie gadającej. Projekt rozpoczął bardzo… stand-upowy wręcz wykład, z bardzo dużą interakcją z młodzieżą.  To było spotkanie z Karolem Jachymkiem z SWPS-u, medioznawcą, który zajmuje się higieną cyfrową. Jest też on autorem książki Z nosem w smartfonie. Co nasze dzieci robią w internecie i czy na pewno trzeba się tym martwić?”.

Ania: Karol Jachymek skupił się na tym, żeby nie rezygnując z korzystania z sieci wypracować sobie zdrowe, dobre nawyki. Bo przecież nie wszystko, co jest w tym internecie, jest złe. U Karola dobrze to wybrzmiało, że korzystanie z urządzeń ekranowych jest tak długo fajne, dopóki robimy to świadomie. Nie jest fajne, gdy nagle się orientujemy, że jest ciemno, noc, minęło 5 godzin, a my mamy nieodrobione lekcje, niezałatwione sprawy, niezjedzony obiad. Główny wydźwięk był taki, żeby włączyć świadomość korzystania z internetu.


Ola: Potem zaprosiłyśmy przedstawicieli kozienickich uczniów z podstawówki i liceum, tworząc z nich dwie grupy. Warsztaty zaczęły się od poproszenia, żeby uczestnicy wyobrazili sobie siebie w sytuacji, kiedy jest im przyjemnie, miło, w sytuacji, która ładuje baterie, gdy ciało jest rozluźnione, bez napięć. I żadne z dzieci nie wymieniło czasu przed ekranem!

Ania: Zapytałyśmy: to gdzie się teraz widzicie? Mówiły o czasie w naturze, z rodzicami, z pupilem. Nikt nie powiedział, że widzi się grając w jakiekolwiek gry albo siedząc przed telewizorem. Żadne dziecko. Ani jedenasto-, ani siedemnastolatki. I teraz pytanie: okej, ale czy codziennie w ogóle znajdujecie czas, żeby robić te rzeczy, które was ładują? I okazało się, że po prostu tak im się ten czas nieświadomie rozchodzi, że w efekcie nie wybierają tego, co sprawia im radość. Od tego zaczęłyśmy rozmowę o tym, jak korzystać z internetu w ten fajny sposób.

Tygodnik OKO: Nieuchronnie zderzamy się tutaj z kwestią bariery pokoleniowej. W odniesieniu do technologii, o których mówimy, te różnice to tylko i wyłącznie przeszkoda, czy jednak może to być w jakimś sensie szansa?

Anna: To przecież istniało zawsze, prawda? Młodzi mieli swój świat, dorośli swój.

Ola: Zaczynając od tego, że wchodziło radio, wchodziły pewne rodzaje muzyki, a dorośli mówili ojeju, coś tu się strasznego robi, bigbit wchodzi! Czyli zawsze był taki motyw, że dorośli nie rozumieli czegoś nowego, co wchodziło do świata młodych.

Anna: Więc tutaj chyba to się bardzo nie różni, z tym, że teraz mówimy o nowych technologiach, nie o jakiejś jednorazowej rzeczy, czasowej modzie.To już będzie z nami na zawsze. My mamy czasami hamulce, bo znamy świat bez tego, a dzieciaki nie zawsze. I dlatego chcieliśmy zrobić ten most międzypokoleniowy. Żeby dorośli pomogli dzieciakom poznać świat bez internetu i zobaczyć w nim wartość. Do tego właśnie zachęcałyśmy, żeby oni sobie przypomnieli, co tak naprawdę sprawia wam radość. Czy to, że czujecie złość, jak zabierany wam jest telefon, naprawdę świadczy o tym, że ten telefon jest czymś, co daje wam radość? I oni sami doszli do tego, że nie do końca, że troszkę stali się tego więźniami. I wręcz wystosowali prośbę: Internet nie jest taki zły, tylko nauczcie nas, jak go używać.

My, jako dorośli, reglamentuje słodycze, alkohol i papierosy, bo dzieciaki nie mają jeszcze tak wykształconego układu nerwowego, mózgu i myślenia przyczynowo-skutkowego, żeby rozumieć, dlaczego to nie jest dla nich dobre. Oni nas, dorosłych, naprawdę potrzebują do stawiania tych granic. Sami sobie z tym nie poradzą.


I jak widać komunikują to, jeśli dać im okazję.

Ola: To jest element, który znalazł się w kampanii plakatowej.Te serduszka, które są z prawej strony, to właśnie komunikaty od dzieci, wiadomości dla dorosłych, często rodziców, najbliższych, na temat higieny cyfrowej. I co nas tam uderzyło, czego się w ogóle nie spodziewałyśmy: szczególnie w tej młodszej grupie bardzo dużo komunikatów nie dotyczyło świata online. To były prośby do rodziców, żeby coś razem zrobić: pójdźmy gdzieś na wycieczkę, ugotujmy coś razem, zagrajmy w planszówki. Dużo nacisku na ten czas wspólny. Dużo było też karteczek typu: żeby odciągnąć dziecko od ekranu kup mu rower albo hulajnogę.

Starsza grupa z kolei zwracała uwagę na niebezpieczeństwa związane ze sztuczną inteligencją. Młodzież często jest bardziej czujna na treści generowane przez AI i fejki niż czasami bywamy my, dorośli. Zawsze młodzi będą troszeczkę lepiej się w tym cyfrowym świecie orientować, więc warto otworzyć się na to, że możemy ich o coś zapytać. Wtedy ta relacja, jeśli chodzi o tę higienę cyfrową i internet, będzie troszeczkę bardziej równościowa. Warto dbać o tę wzajemność, rozmowę, wymianę doświadczeń i solidarność w tej trudnej sytuacji, w której się wszyscy znaleźliśmy.

W starszej grupie było też bardzo dużo takich komunikatów, że internet nie jest tak do końca zły, jak się czasami może niektórym dorosłym wydawać, bo oczywiście: jest tam masa pozytywnych rzeczy - rozwój, nauka, budowanie relacji. Zupełne odłączenie w dzisiejszych czasach może prowadzić do wykluczenia cyfrowego i nawet izolacji społecznej, bo po prostu duża część życia młodych tam się toczy. Czy tego chcemy, czy nie. I czy oni chcą, czy nie. 

Anna: Mam poczucie, że najlepszą profilaktyką jakiegokolwiek uzależnienia jest po prostu dawanie jakościowego czasu, uczenie korzystania z przyjemności życia. Bo my zagłębiamy się w te niefajne światy często dlatego, że brakuje nam radości życia. Poszukujemy jej wtedy w używkach, w internecie, w czymś, co szybko wyzwala dopaminę. Ludzie sami z siebie nie wybierają zniewolenia, wybierają szczęście, tylko czasami po prostu nie wiedzą, jak go szukać. I tutaj jest potrzebne nasze wsparcie. Kiedyś usłyszałam takie zdanie, że rozmowa jest firewallem do uzależnień internetowych.

Tygodnik OKO: Świetne sformułowanie! Gdy czytam wnioski, które zostały przez Was wypracowane, to nie ma tam jakichś nadzwyczaj odkrywczych rzeczy, jest to raczej kwestia tego, żeby żyć po ludzku, dlaczego więc jest to takie trudne?

Anna: No właśnie: co takiego się stało, że ludzie przestali żyć po ludzku? Ja mam poczucie, że po tej drugiej stronie, stronie twórców internetowych i twórców technologii, znajdą się czasem nie do końca życzliwe dla nas osoby, które świetnie wiedzą, jak funkcjonuje nasz mózg, układ nerwowy i bardzo łatwo jest im konstruować narzędzia, które zabiorą naszą uwagę - a dziś uwaga jest walutą. Znaleźliśmy się w tym miejscu trochę niepostrzeżenie, my jako dorośli i dzieci tym bardziej. Dlatego finał naszego projektu kierujemy do rodziców, bo to jednak od nich się wszystko zaczyna, bo to oni dają dzieciom technologię, i na nich też się kończy, bo dają też przykład. To, jak sami korzystają z mediów, z telefonów, jest wzorem dla młodych. Możemy więc sobie z młodymi rozmawiać, ale jeśli ich opiekunowie nie zauważą własnej skłonności do nadużywania telefonu, niewiele się nie zmieni.

Ola: Ja, szczerze mówiąc, gdy byłam na tych wszystkich warsztatach, czasami też zadawałam sobie te same pytania, które były stawiane tym młodym, i widziałam, że naprawdę też czuję, że ta technologia ma czasami nade mną większą kontrolę, niż bym chciała. Myślę, że wielu rodziców też się z tym zidentyfikuje, więc wszyscy powinniśmy się nad tym zastanowić. To nie jest tak, że jesteśmy my kontra dzieci, tylko my i dzieci razem. Ale też nie kontra technologia sama w sobie, tylko raczej kontra mechanizmy witryn, gier czy aplikacji, którzy chcą naszej uwagi i za wszelką cenę próbują nam tę uwagę wyrwać, by uzależnić nas od tego, co przynosi im zysk.

Anna: Rzeczywiście, te zasady nie są nie wiadomo jak odkrywcze, ale ważne jest to przesunięcie w świadomości, że nie mówimy już o różnicy pokoleniowej, tylko o tym, że wspólnie chcemy świadomie nauczyć się korzystać z dóbr internetu. To jest to, co chyba najbardziej wybrzmiało z tego projektu.

Ola: Wydarzenie 9 grudnia jest dlatego dla dorosłych. Pierwsza jego część była dla dzieci, wypracowały naprawdę bardzo fajne wnioski i materiały, które można zobaczyć na plakacie czy w publikacji. Ale to musi mieć przedłużenie i umocnienie w rodzicach. Może nawet możemy pomyśleć o ustaleniu wspólnych zasad świadomego korzystania z urządzeń ekranowych dla wszystkich domowników?

Anna: Ja bym powiedziała, że na pewno powinniśmy! Czyli: możemy sobie np. ustalić zasadę, że przy obiedzie nie mamy przy sobie elektroniki. Rozmawiajmy ze sobą, spędźmy ten czas razem. Zamiast jedynie zakazywać dzieciakom, włączmy retorykę to jest nasza wspólna odpowiedzialność i wspólny problem.

Mocnym kandydatem do Młodzieżowego Słowa Roku jest podobno słowo brainrot.

Anna: Ta nazwa mnie wręcz tak trochę zmraża.
 

No jasne, nie brzmi to ładnie. [„brainrot” - „gnicie mózgu” - red.]

Anna: Nie brzmi to ładnie, ale trochę tak działa.To jest nazwanie po imieniu tego, że nadużywanie technologii, bezmyślne scrollowanie, takie szybkie, dopaminowe bodźce, psują nam mózg. I my jako dorośli musimy wziąć odpowiedzialność, zanim naprawdę dojdzie do tych zniszczeń. Jako psycholog mogę też powiedzieć, że bardzo często przychodzą do mnie rodzice pierwszo-trzecioklasistów i mówią: Są problemy z koncentracją, niska uważność, nie może się skupić, proszę zbadać na ADHD. A po dłuższym wywiadzie wychodzi, że dzieciaki spędzają 3-4 godziny przed ekranami. I nie mają kontroli rodzicielskiej, więc też na różne treści trafiają. Ja zawsze mówię wtedy: dobrze,wróćcie do mnie po dwóch miesiącach, po ograniczeniu czasu ekranowego do jednej godziny dziennie. Wtedy przeprowadzimy testy na ADHD. I okazuje się, że wraca może dwie-trzy osoby. To jest czas i miejsce, żeby wprowadzać aplikację kontroli rodzicielskiej, bo dzieciaki nie wiedzą i mogą nie rozumieć treści, które im się pojawiają, a są często treściami brutalnymi czy pod innym względem dla nich nieodpowiednimi. Gdy mówimy ach, ta dzisiejsza młodzież… powinniśmy pamiętać, że to my daliśmy im narzędzia, żeby działo się z nimi to, co się dzieje.

OK, zapytam zatem jeszcze: co my, dziennikarze, robimy wokół tego tematu źle, albo inaczej: jak możemy pomóc?

Ola: Od razu przychodzi do głowy jedna rzecz, o której pisał zresztą bardzo fajnie właśnie Karol Jachymek, czyli panika moralna. Co jakiś czas, gdy trwa sezon ogórkowy, a np. zbliża się rok szkolny, pojawia się kwestia: trzeba coś napisać o uczniach. A co można napisać? Tu z pomocą przychodzi aktualna panika moralna związana z młodzieżą. W tym roku były to szon patrole. Zjawisko prawdopodobnie dość marginalne, może i symptomatyczne, ale bardzo rozdmuchane - wszędzie pojawiały się zdjęcia tej samej grupy chłopców, podobne do siebie komentarze i analizy, bo każdy chciał o tym coś napisać czy powiedzieć. Gdy my byliśmy młodzi, takim zjawiskiem miały być galerianki (widziałeś kiedyś galeriankę?), zabawy w słoneczko (teraz już wiadomo, że to było urban legend) czy sekty, do których masowo dołącza młodzież (pamiętam historie, że krążą po Kozienicach i że stoją już na parkingu pod Kaskadą). Dzisiaj wiele panik moralnych dotyczy tego, co dzieci robią w internecie, w tym często bardzo wyolbrzymionych challenge’ów z TikToka. Wszystkie je, starsze i nowsze paniki moralne, łączy to, że rzekomo w świecie młodych dzieje się coś niezwykle skandalizującego. To buduje bariery międzypokoleniowe zamiast tworzyć mosty.

Anna: Druga sprawa to np. prezentacja statystyk. Pokazano ostatnio raport, który mówił, że młodzież spędza przed ekranami średnio 5.5 h, a dorośli niby tylko 1.5 h. Tyle, że w tych 5h młodych większość to było słuchanie muzyki, czyli korzystanie jak z radia, a dorosłych pytano tylko o spędzanie czasu poza pracą - a ile czasu spędzają ludzie w internecie będąc właśnie w pracy? Czyli: dziennikarz może pokazać te dane i zapytać, co się za nimi kryje, ale często dopisuje się do tego znowu nagłówek w stylu ach, ta dzisiejsza młodzież. I znowu: bariery, zamiast mostów.


Zdrowa sieć”- finał projektu i spotkanie o higienie cyfrowej


 

Gmina Kozienice oraz Fundacja Go’n’Act zapraszają wszystkich dorosłych mieszkańców Gminy Kozienice na spotkanie o świadomym korzystaniu z internetu i urządzeń ekranowych, które odbędzie się 9 grudnia 2025 (wtorek) o godzinie 18:00 w sali kameralnej Centrum Kulturalno-Artystycznego w Kozienicach, ul. Warszawska 29. Na spotkanie zapraszamy wszystkich kozieniczan – bo higiena cyfrowa dotyczy nas wszystkich!


 

Z kozieniczanami spotka się specjalistka od higieny cyfrowej Marta Puciłowska-Schielmann, wiceprezeska Instytutu Cyfrowego Obywatelstwa, współautorka ogólnopolskich raportów dotyczących kondycji psychicznej młodych i dorosłych pracujących w edukacji, współtwórczyni ogólnopolskich i międzynarodowych programów edukacyjnych wspierających zdrowie psychiczne oraz odporność psychiczną młodych i dorosłych w kontekście wyzwań cyfrowych i dezinformacji. Wygłosi ona prelekcję „Higiena cyfrowa nie ma metryki. Dlaczego internet i smartfony wpływają na nasze życie bez względu na wiek?”.


 

Wydarzenie będzie finałem projektu „Zdrowa sieć – młodzi na rzecz higieny cyfrowej”, w którym do tej pory uczestniczyli uczniowie dziewięciu szkół z terenu Gminy Kozienice oraz członkowie Młodzieżowej Rady Miejskiej.


 

Projekt „Zdrowa sieć – młodzi na rzecz higieny cyfrowej” jest realizowany przez Fundację Go’n’Act i finansowany ze środków Gminy Kozienice w ramach realizacji Gminnego Programu Profilaktyki i Rozwiązywania Problemów Alkoholowych oraz Przeciwdziałania Narkomanii.


 

Więcej informacji o projekcie: https://goandact.org/zdrowa-siec/


 


 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Ostatnie komentarze
Autor komentarza: MBTreść komentarza: Świetna sprawa! W tych figurkach jest nie tylko kunszt modelarski, ale też duża wiedza z zakresu munduroznawstwa. Gratuluję Autorowi wystawy i Kuratorowi. Właśnie w taki sposób można zainteresować młodzież wojskowością.Data dodania komentarza: 2.08.2025, 10:34Źródło komentarza: Zaczęło się od „kioskowców”. Rozmowa z Ireneuszem Piecykiem (wersja pełna) + relacja z wernisażuAutor komentarza: anonimTreść komentarza: NO to ciekaweData dodania komentarza: 4.03.2025, 21:53Źródło komentarza: GRABÓW NAD PILICĄ: SZKOŁA NIEWESOŁA I RADA NIERADAAutor komentarza: Zdzisław S.Treść komentarza: Czy możecie wydrukować dokładną recepturę okowity z buraków. Jestem zainteresowany starymi smakami , chciałbym odtworzyć taką wódkę . Mogła by być atrakcją Kozienic jako np. Rychtterówka . Pozdrowienia dla pana Marka i całej Redakcji .Czekam na przepis w następnym numerze .Data dodania komentarza: 15.05.2024, 12:58Źródło komentarza: OKO 9/515Autor komentarza: EmerytkaTreść komentarza: Radni Pionek słusznie obniżyli burmistrzowi Kowalczykowi wynagrodzenie ponieważ niszczyl miasto i dalej to robi. Wystarczy przejechać się po mieście i zobaczyc- dziurawe ulice, miasto brudne, alejka przy ul.JPII w parku trzy lata i beznadziejna i na Błoniach dwa lata i już dziury, wydawał pieniądze podatników na rzeczy zbędne a ważne sprawy ominął, nadzatrudnienie w urzędzie miasta, umarzał podatki koleżkom a od mieszkancow chciał jak najwiekszych podwyżek. Po prostu zniszczył nas mieszkańców i już dawno należało mu obniżyć wynagrodzenie a nie dopiero teraz. Gdyby miał odrobinę honoru to sam powinien odejść. Ale takie osoby nie mają go za grosz tylko dalej są pasożytami. BRAWO RADNI!!!!!!Data dodania komentarza: 9.02.2024, 01:43Źródło komentarza: OKO 3/509Autor komentarza: E leTreść komentarza: Bedzie mi milo wrocic do tego miejsca. Fajna atmosfera i sympatyczni ludzie. Vi aspettiamo domani alle 18. Non mancate! Up the Golden HandData dodania komentarza: 10.11.2023, 11:27Źródło komentarza: GOLDEN HAND: CHCIAŁEM, ŻEBY BYŁY REFRENYAutor komentarza: WojtekTreść komentarza: Przeczytałem, Bardzo ciekawa polecam. Ewelino GratulacjeData dodania komentarza: 9.11.2023, 20:41Źródło komentarza: „To są również moje rodzinne strony” – wywiad z Eweliną Matuszkiewicz
Reklama
Reklama
Reklama