Jak dobrze wiedzą nasi Czytelnicy, mamy zwyczaj dzień po ukazaniu się numeru publikować na naszej stronie jego tekst główny, zazwyczaj najobszerniejszy, dotyczący sprawy najistotniejszej. Sprawą, która w ostatnim czasie wzbudziła w największe emocje, a także odzew społeczny, aktywizujące wiele osób do przeciwdziałania temu, co postrzegają jako rażącą niesprawiedliwość, stała się bezsprzecznie sytuacja w Zespole Szkół Drzewnych i Leśnych w Garbatce-Letnisku, gdzie w nieprzejrzystych okolicznościach do ustąpienia ze stanowiska Dyrektora zmuszony został powszechnie lubiany i szanowany Mirosław Dziedzicki. Dzięki szybkiej mobilizacji młodzieży i rodziców, sprawa zyskała rozgłos ponadregionalny, dostrzeżona i komentowana jest w mediach ogólnopolskich, gdy tymczasem w lokalnych mediach społecznościowych pojawiają się coraz to nowe materiały i trwa zagorzała dyskusja, w której wyraźnie przeważają głosy krytyczne wobec działań strony publicznie oskarżającej byłego Dyrektora o nadużycia. Wczoraj ukazała się na naszych łamach wywiad z Mirosławem Dziedzickim, który zamieszczamy poniżej, uzupełniając go o kontekst - link do konferencji prasowej z udziałem wicemarszałka województwa Rafała Rajkowskiego z dnia 11 grudnia, oświadczenie byłej już głównej księgowej Zespołu Szkół Drzewnych i Leśnych w Garbatce-Letnisku oraz link do oficjalnej informacji o kontroli, o której mowa w wywiadzie.
W piątek, 5 grudnia, Mirosław Dziedzicki pożegnał się ze społecznością szkolną Zespołu Szkół Drzewnych i Leśnych w Garbatce Letnisku. Kilka dni wcześniej złożył rezygnację z zajmowanego stanowiska a organ prowadzący szkołę, czyli Urząd Marszałkowski, a konkretnie Zarząd, tę rezygnację przyjął. Uczniowie zaskoczeni tą decyzją zorganizowali spontaniczne pożegnanie a zaraz potem akcję protestacyjną. 11.12.2025 r. odbyła się z udziałem m.in. Wicemarszałka województwa Rafała Rajkowskiego konferencja prasowa w związku z sytuacją w ZSDiL W wielkim skrócie: prawdziwym powodem rezygnacji M. Dziedzickiego miały być wyniki planowej kontroli przeprowadzonej w dniach 29.07-09.09 br. Stwierdzono w niej szereg nieprawidłowości, które skutkować będą zawiadomieniami do prokuratury. (więcej na naszym profilu FB i stronie internetowej oraz innych social mediach). W sobotę 13 grudnia przed szkołą zgromadzili się byli wychowankowie M. Dziedzickiego, mieszkańcy Garbatki, rodzice uczniów, by pokazać swoją solidarność z wieloletnim nauczycielem i dyrektorem. Całą sytuację próbujemy wyjaśnić podczas rozmowy z Mirosławem Dziedzickim.

Tygodnik OKO, Edmund Kordas: Nie będziemy ukrywać, że jesteśmy per Ty, znamy się tak już ... ponad 25 lat. Mirku, były dyrektorze, zacznijmy może od końca. Najpierw piątek, a teraz ta sobota. Czym dla Ciebie było to spotkanie z tyloma ludźmi? Bo tam było bardzo dużo osób, przede wszystkim dorosłych. To trzeba podkreślić.
Mirosław Dziedzicki: Tak, mieszkańcy Garbatki się zorganizowali. Myślałem, że ktoś jest liderem tego spotkania. Myślałem, że ktoś je organizuje. Jak się okazało, o godzinie 14 bardzo dużo naszych mieszkańców Garbatki spotkało się przed szkołą spontanicznie. Ja się tam również pojawiłem. Nie będąc inspiratorem tego spotkania, być może przyczyną, ale nie inspiratorem, pojawiłem się po to, żeby podziękować za to wsparcie, które otrzymałem, bo w małych ojczyznach jest to strasznie ważne. Otrzymałem też wsparcie w poczuciu, że ludzie nie wierzą w postawione wobec mojej osoby zarzuty. Podziękowałem też rodzicom, bo tam się pojawili również rodzice naszych uczniów, za to, że uczniowie potrafili zachować się w sposób wyjątkowo kulturalny podczas swoich protestów. Nie było wulgaryzmów, nie było czegoś, czego moglibyśmy się wstydzić. A kiedy emocje są napięte, to bardzo łatwo o takie zachowanie, którego później się wstydzimy. Tu tego nie było. Chciałem za to podziękować rodzicom, że dobrze wychowali młodzież. Chciałem też poprosić, żeby młodzież nie angażowała się w tego typu działania, żeby byli tam, gdzie być powinni, a więc na lekcjach, żeby dbali o swoją edukację, wykształcenie. Nie znaczy to jednak, że ich protest nie był dla mnie ważny. Był dla mnie bardzo ważny, bo my uczymy wychowania obywatelskiego, rozumienia świata, w którym będą żyli. A tutaj poczuli, że mają jakąś moc sprawczą, że mogą wyrazić swoje opinie. Są to demokratyczne zdobycze ludzkości, z których oni potrafią korzystać w sposób kulturalny. I moja rola to była w sobotę taka , żeby za to wszystko podziękować No i rozmawialiśmy później gdzieś na placu szkolnym z ludźmi o tym, co dalej, jak to sobie wyobrażają, jak to będzie. Tak to wyglądało w sobotę.

Podczas sobotniego spotkania mówiłeś o tym, jak kulturalnie, z powagą, uczniowie się zachowywali, natomiast na konferencji prasowej słyszeliśmy o „fali hejtu”, o „niewybrednych komentarzach”, o podrzucaniu gwoździ pod samochód pełniącej obowiązki Pani Dyrektor. I o niewyobrażalnych wręcz stratach, skali złodziejstwa - tak to zostało dokładnie powiedziane. Przedstawiono nam, dziennikarzom, taki skrócony wyciąg z wniosków pokontrolnych, kontroli która miała miejsce od końca lipca do początku września. Na konferencji było zadane pytanie, dlaczego to wszystko się tak działo z pewnym opóźnieniem. Usłyszeliśmy, że działo się tak dlatego, że wnioski pokontrolne zostały przesłane dopiero pod koniec listopada, czy to prawda?
Tak.
I jednoznacznie zostało również określone podczas tej konferencji, że tak naprawdę po zapoznaniu się z tymi wnioskami pokontrolnymi zdecydowałeś się złożyć, z dnia na dzień, wypowiedzenie, rezygnację ze stanowiska, oficjalnie ze względu na stan zdrowia, i że chcesz ubiegać się o roczny urlop nauczycielski zdrowotny. Czy to taka właśnie była sekwencja zdarzeń?
Można tak powiedzieć, że te wnioski pokontrolne… my się od nich odwoływaliśmy, bo przysługuje nam takie prawo. Odwołanie zostało oddalone. W każdej jednostce jest tak, że jest coś do doskonalenia, jest coś do naprawy, dostaje się zalecenia, poprawia się, wyjaśnia. Ta kontrola była zdecydowanie inna niż te, które miałem przez całe życie.
Powiedzmy sobie wprost i otwarcie, bo tajemnicą poliszynela było już od momentu rozpoczęcia inwestycji, może nawet wcześniej, że osoba, która nadzorowała budowę nowej siedziby szkoły jest, że tak powiem, na szczególnych warunkach związanych z kontaktami z Urzędem Marszałkowskim.
Tak, to jest prawda, to co mówisz, że jest to osoba prominentna. Ale wróćmy może do tej kontroli, bo podczas tej kontroli… powiedziałem, że była inna niż te dotychczasowe. Momentami można było mieć wrażenie, że była bardzo tendencyjna. Później, po tej kontroli, jestem w Urzędzie Marszałkowskim i decyduję się na zrezygnowanie z funkcji dyrektora z powodów zdrowotnych. W tym też jest dużo prawdy. Mi tam się już skończyła przestrzeń do normalnej pracy w szkole. Ja nie chcę być marionetką, nie chcę być osobą, która jest pomijana, która jest niedecyzyjna. Bardzo ciężko mi się pracowało w ostatnich miesiącach, możne powiedzieć, że nawet na przestrzeni ostatnich dwóch lat.
Przepraszam Mirku, wejdę Ci w słowo, ale to kłóci się z tym, co i na konferencji i później w wywiadzie dla Radia Wnet powiedziała Elżbieta Cichawa-Grabowska, po. Dyrektora, że już od stycznia nie dostawała dostępu do dokumentów, że była pomijana itd. Przy takim schemacie organizacyjnym, przy tym zakresach obowiązków, trochę to wygląda dziwnie. Natomiast Ty mówisz o tym, że czułeś się wyalienowany, tak?
Tak. No, mówimy o swoich odczuciach. Jeśli chodzi o dostęp do dokumentów Pani Wicedyrektor, to w momencie, kiedy nie została jej funkcja przekształcona z wicedyrektora do spraw inwestycyjnych na wicedyrektora do spraw administracyjno-gospodarczych, dostępu do tych dokumentów nie potrzebowała mieć z racji zakresu obowiązków. W momencie, kiedy zostało to zmienione, wszystkie dokumenty, o które prosiła, panie przynosiły w segregatorach do przeglądania, do analizy. Ja nawet otrzymałem takie pismo od pani wicedyrektor - teraz nie mam tych dokumentów tutaj, ale w szkole są - że prosi, żeby ją od tego odsunąć.
Ale to pismo jest, że tak powiem, takie nieformalne, bo z tego, co powiedziała, nie przeszło to przez kancelarię.
No tak, ale taką wolę wyraziła.
Rozumiem. Czyli gdzieś w dokumentach takie pismo powinno być.
Jest w szkole na pewno. Tak, że tę wątpliwość wyjaśnia.
Po co je złożyła? Nie chce mieć dostępu do dokumentów?
Myślę, że to było po jakimś konflikcie z księgową, bo na początku im się bardzo dobrze współpracowało, potem coś się zadziało, że gdzieś te drogi się rozeszły. Dlaczego - nie wiem.
Jeden z zarzutów dotyczył wynagrodzenia, które raptem wzrosło ze 150 do 300 tysięcy. Oczywiście to nie było Twoje wynagrodzenie, tylko wynagrodzenie księgowej. Przy okazji Pani Dyrektor ujawniła, że rząd jej zarobków brutto to 16 tysięcy miesięcznie...
... czy 18, ale to już... Księgowa miała dodatkowe umowy na obsługę projektów unijnych.
Pojawił się też zarzut, że podpisywane były niezgodnie z przepisami, umowy z pracownikami. Rozumiem, że nie były to umowy związane z funkcjonowaniem szkoły, tylko w ramach realizacji projektów?
Z dodatkowymi zajęciami, tak. To tak jak godziny nadliczbowe dla nauczyciela. Tak trzeba to rozumieć. Myślę, że ten wątek też jest wyjaśniony przeze mnie. Większość rzeczy, bo ja kwestionuje te zarzuty, które były tam postawione, jest wręcz absurdalna. Sądzę, że to jest w ogóle jakieś nieporozumienie i pomyłka. Ja w ogóle nie dowierzałem, słysząc to wszystko. Jeśli zajdzie taka potrzeba, będę to wszystko wnikliwie wyjaśniał przed odpowiednimi służbami.
Marszałek Rajkowski zapowiedział, że tych nieprawidłowości jest niewyobrażalna ilość i będą kierowane do prokuratury zawiadomienia. [od redakcji: już po przeprowadzeniu wywiadu, podczas Sejmiku woj. Mazowieckiego / 16.12.br./ ogłoszono, że takie zawiadomienie zostało złożone]. To też sprawy związane z kwestiami administracyjnymi, czyli niepodpisywanie takich umów jak trzeba, albo nie w tym terminie... Jak i wprost zagarnięcie mienia, czyli od tych słynnych już szklanek do whisky, przez proszki, pościele, po jakieś parapety.
To chodziło o płyty, to wszystko jest. Płyty granitowe. My od lat organizujemy mistrzostwa szachowe. Mamy fajne patio, i tam na tych granitowych blatach to rozgrywano. Już nie pamiętam ile tych blatów było, pewnie kilka. I one, z tego co wiem, tam zostały. Bo trzeba by spojrzeć jeszcze na kontekst: to jest czas, kiedy my pewne rzeczy zostawiliśmy na starym placu. To jest czas przeprowadzki, czas, kiedy przygotowaliśmy się do inwentaryzacji i spisu tych wszystkich starych rzeczy, żeby to poniszczyć, pokasować. Zgodnie z procedurami - to, co jest tam niepotrzebne, a niektóre to dość stare rzeczy. I one zostały na tamtym placu. Oczywiście było mi ciężko, bo zmienił się kierownik gospodarczy. Poprzednik odszedł, też w atmosferze jakiegoś nieporozumienia z panią wicedyrektor. Te blaty w każdym razie są. Ja zrobiłem komisję inwentaryzacyjną, żeby to było odszukane, zrobiłem to przed urlopem. I te blaty są. Przedstawiono mi również zdjęcia tych blatów. No i szklanka od whisky. też się znalazła
No to gdzie są szklanki?
Szklanka jest w sekretariacie. [śmiech]
Nie boisz się tego zdarzenia z prokuraturą, bo domyślam się, że będziesz się bronił? Rozumiem, że przy pomocy prawników, bo samemu będzie Ci z tym ciężko.
Tak, tym bardziej, że to jest i odpowiednia nomenklatura, odpowiednie działania, musi być prawnik.
Powiem szczerze, że ja z takim wielkim takim dystansem słucham pewnych wypowiedzi. Trudno mi uwierzyć w coś takiego, kiedy pani po.dyrektora na pytanie o współpracę, odpowiada, że idziesz na urlop zdrowotny, a po nim przychodzisz jako nauczyciel i ona nie widzi żadnych problemów, bo jej się z dyrektorem Dziedzickim wspaniale pracowało. No jakoś mi trudno w to uwierzyć.
Mi się ciężko pracowało. Ja mogę za siebie powiedzieć. Myślę, że za wielu też pozostałych pracowników. Ale to już tak chciałbym...
No ale nie uciekniemy od tego. Przecież była sprawa mobbingu...
Była sprawa mobbingu. Nadal jest sprawa. Teraz następna nauczycielka wniosła. Jeden nauczyciel odszedł. Mi te relacje się popsuły z panią wicedyrektor w momencie konfliktu z nią nauczyciela architektury krajobrazu. Mieli rozmowę w cztery oczy…
I od tego się zaczęło. Ja nie mogłem się opowiedzieć ani po stronie nauczyciela, ani po stronie pani wicedyrektor, bo nie wiedziałem, co oni sobie powiedzieli w rozmowie w cztery oczy. Skoro padło wówczas zdanie i słowo mobbing, powołałem komisję szkolną składającą się z przedstawiciela związków zawodowych, pracownika sekretariatu, nauczyciela, psychologa też, żeby przeprowadzili postępowanie wyjaśniające. Oni zrobili ankiety, a tych ankiet również zażyczył sobie do wglądu Związek Zawodowy ZNP O/Kozienice. Jednak ten nauczyciel po całym tym zdarzeniu był w kiepskiej kondycji psychicznej, poszedł na zwolnienie i potem już z tego zwolnienia nie wrócił. No, ale był jakiś tam niesmak, bo słyszałem takie sugestie, że dyrektorzy razem się powinni trzymać. Wydaje mi się, że powinniśmy się raczej trzymać prawdy i jakiejś uczciwości, szukać obiektywnych faktów. Pracownik jest bezbronny, to musimy zawsze brać pod uwagę, że w zderzeniu z dyrektorem pracownik jest na słabszej pozycji. Po to zostały wymyślone związki zawodowe, żeby tych ludzi, którzy są na słabszej pozycji, chronić. Zresztą to jest chyba jakaś też istota naszego humanizmu, że tych słabszych bierze się pod szczególną ochronę.

No ale właśnie wróćmy do tego, trzeba to jasno nazwać, konfliktu. Wiele osób twierdzi, że tak naprawdę cała ta afera celowo została wywołana tylko po to żeby pani wicedyrektor została dyrektorem. W ogłoszeniu o konkursie na stanowisko dyrektora ZSDiL jest pewna furtka. Wystarczy, że w gronie osób zarządzających będzie osoba ds.pedagogicznych
Tak, na ostatniej Radzie Pedagogicznej powołana została osoba na stanowisko wicedyrektora do spraw pedagogicznych. No więc właśnie. No tutaj tak rzeczywiście składa się to w jakąś całość, każdy sobie dopisze komentarz, ale w jakąś całość to się składa, prawda? Ta sekwencja wydarzeń i po co były pewne działania robione. To jest czytelne.
Pytanie jest o to przyspieszenie tych działań, bo sam mówiłeś i sygnalizowałeś, że chciałbyś po prostu odpocząć, emerytura a potem pomagać szkole już tylko jako nauczyciel...
Tak. Nie wiem, nie wiem, dlaczego jest takie przyspieszenie, takie silne przyspieszenie. O co w tym chodzi? Nie wiem. Zastanawiam się nad tym, ale nie potrafię znaleźć żadnego racjonalnego uzasadnienia.
Mirku, ale co dalej, bo przecież Zespół Szkół Drzewnych to jest Dziedzicki, bo to jest Twoje, nomen omen, dziedzictwo. Staram się zrozumieć, co czujesz, kiedy w tym momencie ktoś tak naprawdę neguje Twoją robotę. Co dalej?
Jest to przykre. Szkołę na pewno będę wspierał. Poświęciłem szkole całe swoje życie. Poświęciłem też wiele tego czasu, który powinienem może poświęcić rodzinie, może powinienem poświęcić go na zadbanie o siebie. Nadal będę szkole służył. Nie mówię tego jako frazes, bo jeśli się na coś przydam, to jestem do dyspozycji.Planowaliśmy kierunki rozwoju szkoły, powstanie zupełnie nowego kierunku edukacyjnego, związanego z konserwacją drewna zabytkowego. Będzie to pierwsze takie w Polsce wydarzenie, także na pewno swoim doświadczeniem, jeśli ktoś będzie z niego chciał skorzystać oczywiście, będę służył.
No właśnie, ale jak Ty sobie wyobrażasz taką współpracę w tej sytuacji? Kiedy wiadomo, że pewnego rodzaju hipokryzją jest to, że pani dyrektor mówi, że jej się z Tobą świetnie współpracuje. Ja tu nie widzę nici porozumienia. Ty jesteś drzewiarz, duszą i ciałem. Ale pytanie: co dalej, jest jak najbardziej zasadne. Co dalej zamierzasz? No bo nie zostawisz tak, rozumiem, tej sprawy.
No jeśli chodzi o te plany, rzeczywiście planowałem urlop dla podratowania zdrowia, ale w momencie, kiedy nabieram praw do tej wcześniejszej emerytury, która jest dla mnie niekorzystna, albo do tej emerytury kompensacyjnej… no to nie przysługuje urlop nauczycielowi dla podratowania zdrowia. A więc jak podleczę się, jak trochę wzmocnię i duszę, i ciało, to będę starał się o przejście na wcześniejszą emeryturę, nawet jeśli ona ma być niekorzystna. Ale zawsze służę radą, pomocą, nie etatową, tylko taką od serca.
No dobrze, ale teraz co? Czekasz na postawienie ewentualnych zarzutów?
Tak, tak. Prokuratora i ew. sąd to instytucje, w których mogę na te zarzuty odpowiadać.
Póki co, to są moje wyjaśnienia w mediach. I też pewnego rodzaju satysfakcja w całej tej sytuacji, że bliscy, że mieszkańcy Garbatki nie uwierzyli w to, że ja mogłem coś przywłaszczyć, że mogłem coś ukraść. To jest ogromny kredyt zaufania, a na takie coś pracuje się całe życie.
W ciągu kilku dni powstał taki spontaniczny ruch, że tak powiem, obrony Mirosława Dziedzickiego. To jest jak śnieżna kula, zaczyna się tworzyć i nabierać wielkości. Uczestnicy tego sobotniego spotkania żądają wprost odejścia Pani po.dyrektora i przywrócenia Ciebie na funkcję dyrektora.
Ja tego ruchu nie inspiruję, tak jak wspomniałem. Poszedłem podziękować, bo poczułem, że jest to ten wielki kredyt zaufania i wiary we mnie, i uważam, że to ludziom się należało, żebym podziękował i zrobiłem to ze szczerego serca, z szacunku dla tych ludzi. Być może będą te protesty dalej się odbywały. Jak to się zakończy - zobaczymy.

oświadczenie byłej głównej księgowej Zespołu Szkół Drzewnych i Leśnych w Garbatce-Letnisku (PDF)
konferencja prasowa z udziałem marszałka województwa mazowieckiego Rafała Rajkowskiego (video)

Napisz komentarz
Komentarze